FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj     
"Poezja hie hie"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.theomachia.fora.pl Strona Główna :: Odpadki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:21, 14 Kwi 2009    Temat postu: "Poezja hie hie"

Sotha:

Tarnir biegł leśną Ścieszką. Biegł bo musiał dowiedzieć się jakie stworzenie zabiło jego rodzinę, jakie stworzenie wybiło co do jednego mieszkańców jego wioski. Biegł dla siebie. Biegł z rządzy zemsty. Biegł bo chciał zabić to stworzenie. Chciał by cierpiało tak jak on teraz. Biegł. Podczas biegu wracały wspomnienia. Jak przez mgłę widział powrót z polowania. Widział jak wstępuje do wioski z upolowanym jeleniem aby pochwalić się radzie starszych swoim pierwszym udanym polowaniem. Ale rady już niebyło. Powyrzynana w pień. Wszędzie widoczne były ciała, powyginane w makabrycznych pozach i uściskach. Rany na ich ciałach były straszne niemożna opisać narzędzia jaki je zadano. Tarnir nie był nawet pewny czy te rany były zadane przez jakiekolwiek narzędzie. Ogromne dziury widniały na leżących wszędzie zwłokach jakby ktoś wyrywał organy gołymi rękami, rękami wielkości głowy wilka. Tarnir biegł. I dopiero teraz dotarło do niego co się naprawdę wydarzyło. Cała jego osada została wybita. Ostatnia Osada wolnych leśnych elfów k Księżycowym lesie. Został sam. Ostatni elf na kontynencie. Zrozumiał to gdy przed oczami przemykały mu obrazy matki, ojca i młodszego brata który nie skończył jeszcze 50 lat ledwie podrostka. Rzeczywistość uderzyła w niego jak młot krasnoluda. Wściekłość zawrzała w nim jak lawa w wulkanie tuz przed erupcją. Przyspieszył. Ślady stawały się coraz wyraźniejsze. Tarnir czuł ze dogania tą istotę. I zaczął wątpić. Był niewiele ponad 80 letnim chudym jak tyka elfem. Dopiero wrócił z pierwszego polowania nie posiadał umiejętności do walki z tym stworzeniem. Biegł. Wreszcie wpadł na polane. To co zobaczył sprawiło ze wszystkie włosy zjeżyły mu się na karku. Postać siedząca na polanie była potężnej budowy. Ciało pokryte łuską i prawie metrowy ogon. Plecy miała przykryte ogromnymi skrzydłami. W 3 z 6 rąk stwór trzymał ogromne miecze, 2 pozostałe kończyny zakończone były Wielkimi szczypcami. W ostatniej ręce stworzenia ściskało nogę elfa obgryzając ją powoli. „To musi być demon” – Pomyślał Tarnir. Nagle stwór poruszył się, nastroszył długie jak u psa uszy. Po polanie rozległ się głęboki śmiech. Stwór wstał. Miał prawie trzy i pół metra. W Momocie gdy stwór obrócił się nogi ugięły się pod Tarnirem, Opadł na kolana. Z pyska stwora wystawała ręka, ręka elfa ułożona w makabryczny gest elfiego pożegnania. Tors i ręce stwora umazane były we krwi, krwi elfów. Tarnir klęczał. Czekał na śmierć. Lecz ona nie nadeszła. Glaberzu, ponieważ tak nazywał się ten stwór, stanął nad młodym elfem i powiedział: -Zostałeś tylko ty. Ostatni elf na kontynencie.
-Zabij mnie – powiedział łamiącym się głosem Tarnir – wole zginąć niż żyć świadomością tego co się stało.
- Demon zaśmiał się.
– Nie zabije cie – rzekł. – Pozwolę ci żyć. Będę cie torturował i codziennie przypominał że jesteś ostatni. Na razie jesteś ostatni na kontynencie ale już niedługo zostaniesz jedynym z twojego karłowatego i długouchego gatunku.
- Tarnir patrzył na niego tępo.
- Tak tak – zaczął mówić coraz bardziej rozochocony Glaberzu. – Już niedługo zmieciemy Evermeet z powierzchni ziemi.
- Kłamiesz. – krzyknął elf - Nikt nie sforsuje linii obronnych „Ostatniego Bastionu”.
- Pokaże ci że można. – Powiedział śmiejąc się demonicznie.
Nagle ze strony lasu dobiegł cichy szmer. Glaberzu obrócił się i ruszył w tym kierunku. Zanim pokonał połowę drogi z krzaków wyłonił się mężczyzna w pełnym płytowym pancerzu zdobionym zawiłymi i niezrozumiałymi dla Tarnira wzorami. Charakterystycznym znakiem na zbroi był symbol, prawa pancerna rękawica z okiem na wierzchniej części. Tarnir domyślił się, że jest to symbol bóstwa, ludzkiego bóstwa, lecz młody elf Nieznań tego bóstwa. Nigdy nie opuścił Księżycowego lasu. W tak trudnych czasach elfy trzymały się razem. Po kolejnej wojnie domowej rozpętanej przez rządne władzy złote elfy, ich rasa prawie całkowicie znikła z powierzchni Faerunu. Ostatki ocalałych złotych ukrywały się na wyspach Moonshe wyparłszy wcześniej ich rdzennych mieszkańców. Lecz większość ocalałych elfów nadal znajdowała się na Evermeet. W skutek skrytobójczego ataku skończyło się panowanie Alumaril Księżycowy Kwiat. Teraz na tronie zasiadł Kael Srebrna Włócznia, mianowany na to stanowisko przez wysoką rade księżycowych elfów. Jeśli chodzi o leśnych to sytuacja przedstawiała się trochę inaczej. Zaszyci w swoich lasach i puszczach starali się nie brać udziału w kolejnej bratobójczej wojnie o koronę. Lecz wszystko ma swoją cenę. Wkrótce po zakończeniu walk leśni zaczęli znikać. Najpierw pojedynczy myśliwi później całe rodziny. Na końcu zaczęły się masakry całych wiosek. Masakry takie jak ta w wiosce Tarnira. Lecz ten mężczyzna jednak był w tym lesie tak niebezpiecznym w tym czasie. Był i występował przeciwko temu demonowi. Demonowi który wybił całą wioskę doświadczonych myśliwych i wioskowego druida. Po postawie mężczyzny można stwierdzić, że nawykł do trzymania ogromnego i ciężkiego miecza przewieszonego przez plecy. Biła od niego namacalna wręcz siła i pewność siebie. Wyjąwszy miecz powiedział spokojnym i pewnym głosem.
- Nadszedł twój czas bestio. Twoim przeznaczeniem jest zginąć od mojego ostrza. – Wyjęty miecz zajaśniał miękką niebieską poświatą.
Demon zaśmiał się i powiedział – kim ty jesteś człeczyno, że chcesz mierzyć się zemną?
Rycerz nadchodząc powiedział tym samym spokojnym głosem. – Jestem paladynem Helma. Mój pan kazał mi przybyć to o tej porze w tym dniu. Moim przeznaczeniem jest zabicie cie.
Glaberzu uśmiechnął się i rzucił na Paladyna.
Mężczyzna tylko się uśmiechnął.
Tarnir zemdlał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:24, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Tarnir obudził się z krzykiem. Nie po raz pierwszy. Od czasu masakry w wiosce młodemu elfowi co noc śnił się jeden i ten sam sen. Stał na środku wioski i widział jak Glaberzu morduje jego rodzinę. Każdego po kolei. A on stał i patrzył, nie mógł nic zrobić. Nie mógł nawet się ruszyć a co dopiero powstrzymać demona. Jak co rano paladyn Jared trzymał go i uspokajał mrucząc modlitwy do Helma. Ich podróż trwała już dobrze 2 tygodnie. Postawili sobie za cel dotrzeć do Evermeet i ostrzec mieszkające tam elfy. W trakcie podróży Tarnir odkrywał coraz to nowe cechy ludzkiego paladyna. Był tą człowiek głębokiej wiary. Czcił swego boga niezależnie od trudności na szlaku i zwątpienia. Podróżowali razem na wierzchowcu Jareda, niezbyt dużym lecz majestatycznym złotym smoku, Smytlytarenirze. Łączyła ich niesamowita więź. Wychowywali się od małego, człowiek i smok. Ród Jareda wieki temu zawarł pakt ze złotymi smokami gnieżdżącymi się na ich ziemiach. Smoki taczali szacunkiem oddawali im część zbiorów, aby niebyły głodne, oraz skarbów. W myśl starego smoczego powiedzenia „Smok który nie powiększa swych skarbów nie jest godny miana smoka”. W zamian za to smoki chroniły ziemię rodu Jareda. Lecz nie tylko. Co 3 pokolenia w rodzinie Kardinów rodził się paladyn. Zaraz po urodzeniu podczas obrzędu oczyszczającego w świątyni Helma na dziecko spływała łaska boga. Podobnie działo się u smoków. Człowiek i bestia. Razem wychowywani przez jedną i drugą stronę. Połączeni przeznaczeniem i więzami braterstwa. Wychowywani byli do walki w imię Helma. Lata wspólnych ćwiczeń, życia oraz walk ramie przy ramieniu zaowocowały zawiązaniem głębokiej więzi między nimi. Postawili sobie za cel dotrzeć do Evermeet w przeciągu 3 miesięcy. Lecz niewiedzieni jak to zrobić. Ostatni bastion położony był gdzieś na morzu, niedaleko Wybrzeża Mieczy. Żaden człowiek Nieznań dokładnej lokalizacji wyspy. Prawie żaden. Tylko Khelben Arunson „Czarnokij”, przyjaciel elfów, wybraniec Mystry, arcymag Watterdeep. Tylko on i jego żona znali dokładne położenie wyspy. Oni właśnie byli ostatnią nadzieją podróżujących towarzyszy. Lecz nawet jeśli zdobędą informacje o dokładnym położeniu Evermeet pozostanie jeszcze jeden szkopuł. Jak dostaną się na wyspę? Tarnir pamiętał niektóre z systemów obronnych Evermeet. Jeźdźcy orłów, najbardziej elitarna jednostka wyspy patrolująca przestrzeń powietrzną wokół wyspy wraz z grupką srebrnych i złotych smoków. To była tylko powietrzna linia obronna. Jej celem było wypatrywanie nieprzyjaciół chcących zaatakować wyspę z powietrza. Znaczne siły chroniły także morze. Zwiadowcy; Dargonesti, Dimernesti i srebrzyste selkie. Patrolowały one wody dookoła wyspy gotowe wezwać znacznie potężniejsze siły spod głębin oceanu. Ogromne wieloryby potrafiące zmieść sporej wielkości fregatę tylko ruchem ogona, wodne smoki, ogromne kałamarnice czy również olbrzymiej wielkości żółwie. Sama wyspa gotowa także potrafiła się bronić mimo nadszarpniętych ostatnimi wojnami. Na dzień dzisiejszy mogła wystawić 17 tysięcy pieszych, 5 tysięcy konnych, oraz około 300 magów w tym prawie 15 wysokich magów, a także podobną ilość kapłanów. Ostatnią linia obrony był dwutysięczny oddział elitarnych wojowników zwanych Srebrnymi Gwiazdami. Gdyby zwołać pospolite ruszenie i uzbroić cywili liczba wojsk zwiększyłaby się o ponad 20 tysięcy głów. To i tak tylko połowa sił jakimi Evermeet dysponowało jeszcze 4 lata temu, tuż przed zniszczeniem Evereski. W pierwszej kolejności postanowili udać się do Watterdeep aby porozmawiać z Czarnokijem. Starali się podróżować w nocy pod osłoną czaru niewidzialności rzuconego przez Smytlitarenira. Starali się też unikać kontaktów z panoszącymi się po okolicy bandami demonów. Zastanawiali się usilnie skąd nagle wzięło się tyle czartów w elfim lesie. Dyskutowali o tym często nie dochodząc jednak nigdy do żadnych sensownych wniosków. Nie zawsze udawało się im uniknąć starcia. Rozbili już parę niezbyt licznych patroli w skład których wliczały się Glaberzu oraz Cheorzu, demony przypominające muchy plujące żrącym kwasem. Walki były krótkie i brutalne. Jared wraz z swoim wierzchowcem szarżowali na demony, a w tym czasie zadaniem Tarnira było poczynienie w szeregach wrogów jak najwiekrzych strat. Elf posługiwał się tylko łukiem choć trzymał ukryty sztylet w cholewie prawego buta. Był młody, nie posiadał aż tak dużo doświadczenia aby mierzyć się sam na sam z Glaberzu czy innym demonem. Jared miał cichą nadzieje, że w tych potyczkach Tarnir nabierze choć tyle umiejętności aby móc dokończyć misje jeśli jemu coś by się stało. Pewnego popołudnia przelatywali niedaleko wioski. Jako że w ciągu dnia nie zauważyli żadnych demonów postanowili zaryzykować noc w ciepłych wygodnych Łuzkach. „Wioska” okazała się skupiskiem paru skleconych chat umiejscowionych kolo świeżej wycinki. Obóz, bo tylko tak można było to nazwać, okazał się obozem drwali i łowców, świadczyły o tym porozwieszane na palikach wietrzące się skórki i futerka leśnych zwierząt. Tarnir zamarł. Zdołał tylko wykrztusić – Ludzie – z oka pociekła mu łza. – Lecimy dalej – powiedział elf po chwili ciszy – nie zatrzymujemy się tu. Zaczął się obracać i chciał odejść lecz drogę zastąpił mu smok. Przybrawszy ludzką postać wyglądał jak brat bliźniak Jareda. Różnił ich tylko kolor oczu, złotych u smoka i błękitnych u paladyna. Musimy tam iść – powiedział perfekcyjnie władając wspólną mową. – Każdy z nas potrzebuje odpoczynku – Elf nie ustępował. Niedługo będziemy musieli iść pieszo jeśli dziś nie odpocznę, nieczuję skrzydeł. Pod naporem wizji wydłużającej się podróży i groźbą zastania Evermeet w płomieniach Tarnir ustąpił. Chodźmy – burknął – im szybciej tam dotrzemy tym lepiej.
Gdy dotarli do osady nastała już noc. Coraz więcej drwali i łowców zmierzało do umieszczonej na środku wioski tawerny „Pod siekierą i łukiem”. Napis wieńczył prosty rysunek obydwu narzędzi. Uwage paladyna zwróciła samotna zakapturzona postać stojąca w środku koła wieśniaków. 4 z nich mierzyło w nieznajomego z łuków , 6 ściskało siekiery gotowe w każdej chwili do urzycia w odpowiedzi na każdy gwałtowny ruch nieznajomego. Tylko jeden posiadał prawdziwą broń, długi miecz i to właśnie on by przywódcą mieszkających tu ludzi. To właśnie on rozmawiał z przyjezdnym. Raczej rozmawiałby jeśli nieznajomy odpowiadałby na którekolwiek z zadanych mu pytań. Lecz sołtysowi najwyraźniej to nie przeszkadzało. Prowadził z zakapturzonym ożywioną rozmowę a reszta tylko kiwała głowami przytakując słowom przywódcy. Nagle powietrze wokół postaci lekko zajaśniało. Przywódca drwali nagle wyprostował się sztywno i wykonał gest zapraszający nieznajomego do środka. Ten natychmiast skorzystał z zaproszenia. Wszedł do środka w Momocie gdy drużyna stanęła pod jej drzwiami.
Czego – warknął drwal uzbrojony w miecz. Jego ręce pokrywały odciski jakby oprócz obecnego zawodu nie wykonywał nigdy nic innego. Wysoki na prawie 2 metry przewyższał Jareda o szerokość dłoni. Ubrany był w poplamiony piwem kaftan i proste spodnie, nie nosił zbroi.
- Przyszliśmy aby spędzić noc w waszej karczmie. – Powiedział spokojnie Jared.
- A skąd mamy być pewni, że nie jesteście w służbie u demonów. – Drwal mówił coraz pewniej jakby myśląc że reszta kompanów pomoże mu w walce, jeśli by taka wybuchła.
Jared spojrzał na niego gniewnie – Widzisz ten znak?! – Krzyczał pokazując na symbol wyryty na napierśniku jego zbroi. – Poznajesz?!
Ttak – wymamrotał drwal . Pewność siebie uleciała z niego jak woda z pękniętego bukłaka. – Ttak ppanie poznaje.
- Więc jak śmiesz oskarżać nas o spiskowanie z demonami. –Paladyn mówił już coraz spokojniej.
- Przepraszam szlachetny panie – rzekł zgięty w pół przywódca osady – wchodzcie i rozgoście się - Wskazał na drzwi dalej pozostając w ukłonie.
Weszli do środka. Zaskoczyła ich schludność i porządek tego miejsca. Rzędy stolików pokrywały większą część tawerny. Od razu żuciły im się w oczy 2 rzeczy. Pierwszą było to, że tylko połowa stolików była zapełniona. Drugą żeczą była zakapturzona postać siedząca w rogu. Wszyscy trzej poczuli w umysłach lekki dotyk. W tym Momocie w ich głowach rozbrzmiał głos.
- A więc zmierzacie na Evermeet. Wspaniale.
Jared i jego smoczy brat jednocześnie sięgnęli po miecze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:30, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Teraz moje:

Odcinek Pierwszy pt: "Nowy Monarcha"
"... czy masz dosyć tego co się dzieje na świecie? czy masz dosyć tego co spotyka Ciebie?czy chcesz sam panować nad swym losem? Jeśli tak to masz teraz szanase, możliwe, że jedyną w życiu więc zastanów się dobrze i nie zaprzepaść jej. Wypal SzySzke a świat się zmieni i ty będziesz decydował jakie to będą zmiany..."

Kolejny raz Wodnik czytał ten list i nadal nie był zdecydowany co ma zrobić. Nurtowało go pare pytań na które nie znał odpowiedzi, a które pomogłyby mu w podjęciu decyzji. Wahał się od dłuższego czasu i za każdym razem wracał do listu wierząc, że coś ominął i przeoczył. Ale nic tam nie było. Z jednej strony nie chciał aby świat był taki monotonny a z drugiej bał się tego co może go spotkać. Kudlaty jego brat dostał też taką wiadomość i otwarcie mówił, że zaryzykuje i od tamtej pory ślad po nim zaginął.

Wodnik posiedział chwile patrząc przez okno na zachodzące Słońce i podjął w końcu decyzje. On też zaryzyukuje. Wyjął SzySzke z koperty a miała ona kolor bordowy i jeszcze na chwile spojrzał na zachód Słońca wiedząc o tym, że to może ostatnia rzecz jaką robi. Odpalił więc SzySzke i zaciągnął się mocno. Po chwili zakręciło mu się w głowie i ujrzał czarny tunel a na jego końcu białe światło. Szedł więc do wylotu tego tej jasności. W pewnym momęcie zauważył, że z naprzeciwka ktoś ku niemu kroczy. Był to mężczyzna odziany w białą szate, w która powszywane jakby były śnieżnobiałe piura.

Mężczyzna podszedł i rzekł: "Wodniku07 witaj w świecie Imperiów" po czym złapał go za nadgarstek i cała ręka zaczęła go piec. Spojrzał więc na nią a jakieś10 cm nad nadgarskiem od wewnętrznej strony dłoni pojawił się napis R20E1. Cały czas napis wydawał się jakby płonąć żywym oniem po czym zgasł. I wtedy Wodnik stracił przytomność.

Gdy się obudził siedział na jakimś wielkim fotelu i miał na sobie jakieś dziwnie wyglądające szaty. Głowe też przykrywało coś dziwnego więc ściągnął to aby się lepiej przyjrzeć. I gdy to zobaczył to aż go zamurowało, ponieważ była to najprawdziwsza korona. Wstał więc gwałtownie i rzekł:
- Gdzie ja jestem???
- Oh wstałeś już panie - rzekł jakiś szlachcic wchodzący do pomieszczenia - jesteś w swoim zamku... aha i dwaj władcy Kudlaty010 i lampart97 proszą dziś o audiencje... chyba ich przyjmniesz panie? prawda?
- Kudlaty powiadasz??
- tak panie Kudlatry010... przyjmniesz go??
- tak przyjme... aha i przy okazji kim ty jesteś i dlaczego zwracasz się do mnie "panie"??
- Panie nie żartuj sobie... Jam jest Aqua Wam panie, twój najwierniejszy sługa i uniżony doradca.... a zwracam się tak do ciebie panie bo jesteś monarchą.
- Dobra i tak nic nie rozumnie... - wstał i wyrzekłszy te słowa wyszedł na balkon w komnacie której teraz był. Jego oczą ukazał się niezrównany widok. On właśnie stał na balkonie zamku, może nie takiego jak te znane mu z filmów "WP" ale też ciekawy pod względem architektonicznym. Zamek ten stał w centrum miasta a w oddali widać było równiny, lasy, jeziora a od północy pas górski.
- To wszystko jest takie dziwne - rzekł Wodnik po czym wrócił do komnaty.

Czym jest świat Imperiów? kim był zagadkowy mężczyzna? co to za zagadkowe napisy na ręce? kim jest lampart97 i czy Kudlaty010 to ten sam kudlaty którego znał? I dlaczego mówią że jest monarchą? mozę najbliższy odcinek ujawni odpowiedź na chodź cześć tych pytań... jeśli się pojawi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:30, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Odcinek Drugi pt: "Dwaj królowie"

- Ej a skąd wiesz, że ten Wodnik to ten Wodnik o którego nam chodzi? -rzekł lampart97
- Ty lepeiej za dużo nie myśl bo już motasz - rzekł Kudlaty po czym zniecierpliwiony wstał. Lampart przyglądał mu się chwile jak jego czarne szaty zmieniają kształty po czym zaczął mówić:
- No dobra ale co będzie jeśli się okaże, że to nie on?
- To wtedy udamy, że przyjechaliśmy bo chcemy poznać sąsiadów i myślimy nad założeniem sojuszu...
- Ej Qdi a z tym sojuszem to nie głupi pomysł...
- Naprawde tak uważasz? - spytał zaskoczony Kudlaty010
- No tak ale jeśli okaże się, że ten Wodnik tutaj jest tym, którego szukamy. Wtedy też będzie można razem stworzyć sojusz.
- Tak lampart razem łatwiej odpierać się przed nieprzyjacielem...
- Dokładnie...
- Tylko kogo zrobimy liderem sojuszu?
- Proponuje mnie - rzekł lampart97 po czym wstał dumnie - a poza tym moje imperium jest najpotężniejsze teraz.
- Dobrze to ująłeś - teraz... a może utworzymy Wodną na pamiątke tego co było kiedyś - spytał Kudlaty?
- Swietny pomysł - odpowiedź padła natychmiast.
- No ale wtedy pożegnaj się z tytulem lidera lampardzie97 - rzekł Kudlaty z kpiną w głosie- Wodnik dowodził dawniej Wodną to teraz też niech dowodzi...
- Dobra Kudlacz daj na luuuz ja tak nie nalegałem a Wodnik może byc liderem...

Po tej rozmowie dosiedli rumaków i w milczeniu ruszyli w droge. Właśnie skręcali z głownego gościnca w boczną aleje i w oddali widać było jakiś zamek.

- Qdi to tu?
- No chyba
- ciekawy ten zamek co nie?
- No wygląda tak orginalnie...

===================================================================================================================
[W komnacie Wodnika07]

- panie barbarzyńcy coraz zuchwalej napadają na nasze wioski. -rzekł służący
- to wyślij tam armie - odparł drwiąco Wodnik
- No ale my nie mamy amii...
- Co?!? Nie ma armii? to każ zrobić...
- ale do tego potrzebne śa duże ilości żelaza, drewna i trzeba zrobic kuźnie, stajnie i jeszcze warsztaty panie... - wtrącił sługa
- to zatrudnij wielu ludzi aby niebawem móc armie stworzyć...
- dobrze panie... - to rzekszły służacy opuścił sale tronową

Jak mam rządzić takim królestwem jak nawet armii nie ma - pomyślał Wodnik i miał usiąść gdy drzwi się otworzyły a do sali weszły jakieś dwie postacie a za nimi biegł słuący.
- wybacz panie ale nie mogłem ich zatrzymać...
- spokojnie my jestesmy... - zaczęła mówić wyższa z dwóch postaci odziana na czarno
-... przyjaciółmi - dokonczył Wodnik wstał i ruszył w ich kierunku a potem uścisneli sobie dłonie

===================================================================================================================
[jakiś czas potem w sali Wodnika07]

- Aqua Wam jesteś?
- Tak panie już ide...
- Słuchaj mnie teraz uważnie... Kudlaty i lampart którzy byli dziś u mnie to osoby, które znam czas jakiś i które darze zaufaniem... Mamy wspólny plan na przyszłość. Narazie nie ujawnie wszystkiego. Powiem tylko, że ustaliłem z nimi, że założe sojusz który będzie nawiązywał do naszej przeszłości i którego ja będe liderem... - urwał na chwile jakby w myślach dobierał odpowiednie wyrazy po czym ciągnął dalej - dlatego chcę żebyś postarał się o dobrą "reklame" aby sie głośno o tym zrobiło bo dzięki temu możemy zyskać wiele....


Co knuje Wodnik07? Jaki mają plan - on, Kudlaty i lampart? I o jaką przeszłość chodzi?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:31, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Odcinek Trzeci pt: "Karczma"

Gdy Wodnik07 wszedł do karczmy wszystkie głosy ucichły. Każdy mu się przyglądał podejrzanie. Odczół więc niemiłe zakłopotanie i rzekł stłumionym głosem:
- Witajcie
Wiekszość osób wogóle nie odpowiedziała, nieliczni coś mruczęli pod nosem aż wstał ktoś z tłumu i rzekł:
- Witaj Wodniku07, miło Cię tu widzieć.
- Ty skąd znasz moje imię? - wyrwało się Wodnikowi. I w tym momęcie promień słońca oświetlił tą zagadkową postać. Był to mężczyzna wysoki, odziany w czerń, a raczej futro albo coś podobnego o kolorze nocy. Włosy jego były kruczoczarne, sięgające ramion i sprawiające wrażenie jakby były przetłuszczone. Ale najdziwniejsza była twarz mężczyzny. Nosił on bowiem maske w kształcie czaszki a może to była czaszka któregoś z przeciwników jacy mu się narazili. Skóra zaś jego też rzucała się w oczy bo barwa jej była poloru szaro-niebieskiego i w pewnym stopniu podobna była do skóry trupa.

Stał więc tak Wodnik chwile przyglądając się mężczyznie aż w końcu padła odpowiedź:
- To jest Morglith jak mozesz go nie znać - rzekł ktoś z tłumu.
- Gralo spokojnie, nie każdy mnie tu zna i nie każdy stąpa tu tyle lat co ty... -rzekł Morg
- Właśnie - odparł jakiś facet przystrojony w purpure nazywany przez wszystkich ntt1
- Dobra spokojnie - rzekł AquesiV którego rysy twarzy świadzczyły, że w jego żyłach płynie krew elfów. Innym argumentem to potwierdzającym była jego zbroja z rozpoznawalną elfią sztuka kowalstwa.
- Wybaczcie, że wprowadzam tu takie zamieszanie ale... - wyrzekł Wodnik ale Morglith odrazu mu przerwał:
- Nic nie szkodzi... Chętnie pomagamy innym i służymy dobrą radą... a ty jesteś nowy więc rozumniemy Cie...
- Ej Wodnik czy ty czasem nie założyłeś sojuszu bo chyba takie coś obiło mi się o uszy - spytał JIN_JANG istota o dziwnym kształcie mająca w sobie kilka cech gadzich.
- Zgadza się... dlatego właśnie tu przybyłem bo szukam sprzymierzeńców, aby było nas więcej bo wtedy będziemy mieć większe możliwości...narazie jest nas trzech...
- Wodnik a mnie byś wziął do was? - spytał Promil1990, który na pierwszy rzut oka wydawał sie typem ekonoma a nie wojownika - tylko mam do Ciebie dośc dalego....
- Eee to nie warto - rzekł JIN_JANG - odległość to duża przeszkoda...
- Nie do końca turku - rzekł całyu czas siedzący w cieniu z dala od jakiegokolwiek światła - kontra na odsiecz sojusznika zawsze jest groźna nawet jeśli przybędzie po czasie.
- No w sumie masz racje - zgodził się JIN
- No to ja jeszcze to przemyśle - rzekł Promil - a może założe własny sojusz.
- Tak polecam ci własny sojusz, ja mam jednoosobowy i nie narzekam - wyrecytował zadowolony Marek_1234
- Ale co on Ci daje? - rzekł Nowy_666 z kpiną w głosie - ja ide do Wodnika jeśli mnie przyjmnie - wstał wypowiedziawszy te słowa po czym podszedl do Wodnika wyciągnął swój miecz z którego jak było widać był dumny i rzekł - miecz mój jest na twoje rozkazy... - gdy odchodził aby usiąść każdy przyglądał mu się uważnie i z zaskoczeniem na twarzy. A nosił on dość orginalny plaszcz z skóry z wieloma ćwiekami.
- Hehehe Wodnik przyjmnie każdego więc bez obaw - odezwał się ktoś z kąta, ktoś kto cały czas milczał
- I co w tym złego padawanie? ja też się chetnie przyłącze do Wodnika - rzekła fidelis kobieta w brunatnej szacie i takimi samymi włosami rozpuszconymi i sięgającymi prawie pasa.

Dyskusja rozgorzała na dobre ale Wodnik musiał wracać więc pożegnał się i wyszedł. Na zewnątrz zatrzymał go Nowy_666 podszedł i rzekł:

- Wodnik czy naprawde przyjmniesz mnie do swego sojszu? Nie mam za wiele ale moge obiecać ci swoja lojalność a także mych szpiegów którzy wyróżniaja się skutecznościa.
- Niczego wiecej narazie od Ciebie nie wymagam... tak więc Wodna wita... - rzekł Wodnik
- Usłyszałam, że Wodna wita więc czy ja też mogę sie przyłączyć - spytała fidelis
- oczywiście... miło, że się zdecydowałaś...

Ujechali tak w trójke jakiś czas gdy nagle z tyłu z zakretu wyjechało dwóch konnych w szybkim galopie. Zajechali oni całej trójce droge. Ten który był był bliżej nich ściągnął kaptur i okazało się kto to jest....

Reszta w następnym odcinku... Kim więc są dwie zagadkowe postacie? co to za karczma w której byli? i kim jest Morglith który wiedział o Wodniku jak się zdawało wszystko?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:31, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Odcinek Czwarty pt: "Prawdy ukryte"

Gdy pierwsza z dwóch osób które zajechały im droge zaczęła ściągać kaptur zapadła chwila ciszy. Nikt nic nie mówił przyglądając się w milczeniu. Gdy osoba ta ściągła kaptur na twarzy Wodnika było widać zaskoczenie, fidelis wydawała się szcześliwa a Nowy zaczął się śmiać na głos:

- Marku a mówiłeś, że masz sojusz i ci on wystarcza a teraz nas gonisz zapewne aby się przyłaczyć - rzekł Nowy cały czas się śmiejąc
- Mieliście racje, mój sojusz nic nie daje... dlatego chciałbym się do was przyłączyć... a ten z tyłu to weteusz - gdy to powiedział osoba nazwana weteuszem kiwnęła na przywitanie się głową - szukał silnego sojuszu więc poleciłem mu was... więc przyjmniesz nas Wodniku?
- Narazie za silni nie jesteśmy ale wspólnie możemy wiele osiągnąć. Tak więc witajcie sojusznicy - rzekł Wodnik
- Razem wzrośniemy w sile i potędze - rzekł weteusz nadal w kapturze nie odsłaniając twarzy
- Niewątpie - odparł Wodnik, po czym urwał na chwile by znów coś rzec - aha a kim jest ten Morg? I skąd wiedział jak się nazywam?
- Morg jest jednym z modów, czyli potocznie mówiąc jest posłańcem albo namiestnikiem czyli łączy świat Imperiów z światem Bogów - rzekł Marek_1234
- Bogów? - powtórzył zaskoczony Wodnik
- Tak. Bogowie to najwięksi i napotężniejsi z świata Imperiów. Trudno ich spotkać ale na niektórych światach goszczą dłużej - mówił Marek
- Na niektórych światach? O czym ty mówisz? - znów odpowiedź Marka zaskoczyła Wodnika
- Wiesz, że aby dostać się do tej karczmy, co się w niej poznaliśmy musiałeś wejść dziwnymi wrotami. Wrota te są zwane portalem i mody mówią, że mają one w sobie starą magie, magie Bogów. Istnieją także portale do innych światów i właśnie tak możesz się do nich dostać.
- Wogóle to takie dziwne... dostałem jakąś SzySzkea potem pamietam jakiś tunel, jakiegoś kolesia co mnie prowadził, potem ten szyfr na ręce a potem okazuje się, że jestem władcą... - urwał Wodnik07
- Każdy tak ma - rzekł Marek - ale zależy jaki kolor SzySzki się dostanie. A każdy kolor SzySzki to odpowiednik jakiegoś świata. A przez tunel przechodzi każdy i po każdego ktoś wychodzi. A wychodzą właśnie modowie. Po mnie wyszedł właśnie Morg.
- A po mnie jakiś mężczyzna w bieli - wtrąciła się fidelis - aha i miał jakieś piura na tym ubraniu, pamietam to bardzo dokładnie.
- Ej po mnie też on wychodził - rzekł Wodnik
- Jeśli się nie myle to był to gesioo - odparł Marek - podobno to wielki wojownik który bezlitośnie tępił wrogów.
- Dobra, dobra teraz wyjaśnij nam co to za napis na naszych rękach - rzekł weteusz
- Wszyscy mamy napisane R20E1 czyli realm 20 era 1 czyli jesteśmy na 20 świecie - wyjaśnił Marek
- Era 1? A kiedy będzie 2? - spytał weteusz
- I tu nie bardzo się orientuje... dużo osób mówi coś o jakimś kataklizmie i zniszczeniu świata... - mówił z dziwną nuta w głosie Marek_1234
- Chyba nie mówisz poważnie? - spytała fidelis
- Obawiam się że najpoważniej - rzekł Marek

Gdy dotarli do portalu pożegnali sie i każdy wrócil włąsną droga.
===================================================================================================================
[W sali tronowej Wodnika07]
- Kudlaty czy ty tego nie zauważasz? HAPPYSAD rośnie w siłe, SLD również, Beware tak samo, Nautilius to zagrożenie tak samo jak i TwoWords
- Widze to, a nawet odczówam. Jeden z HAPPY zaatakował najpierw granice lamparta a potem Marka_1234. Ci z TwoWords zaatakowali fidelis... to co mamy robić?
- Na otwartą walke mamy za mało woja ale grabić sie nie damy. Jeśli ktoś zaatakuje nas to my go. A poza tym musimy nadal poszukiwać sojuszników... - rzekł Wodnik
- Jeden mój sąsiad narzeka na HAPPY więc może by się przyłączył - rzekł Qdi w zamyśleniu
- ten co mi o nim ostatnio mówiłeś?
- Tak on... wygląda na wielkiego wojownika - rzekł Kudlaty
- Tak więc jutro do niego wyrusze - odparł Wodnik07
- A ja udam się do karczmy, może tam ktoś się znajdzie ciekawy - rzekł Kudlaty

Czy sąsiad Kudlatego przyłączy się do Wodnej?? czy Kudlaty znajdzie kogoś "ciekawego" w karczmie? Jaka jest prawda o katakliźmie? I czy Wodna wojować będzie z HAPPYSADEM i resztą zagrażających sojuszy??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:32, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Odcinek Piąty pt: "Zasadzka"

Tak więc Wodnik przywołał do siebie kilku wojaków, którzy należeli do elitarnie wyszkolonych wojowników do zadań specjalnych. Potocznie zwani byli GTW czyli Gwardia Tronowa Wodnika. I tak po części było. Byli bowiem oni gwardią asekuracyjną swojego pana ale także zlecano im jakieś wyjądkowo trudne misje.

- Witajcie moi żołnierze - rzekł Wodnik
- Ave Imperatorze
- Wezwałem was jako najlepszych spośród mej armii... wy którzy nie zawodzicie, wy którzy wielokrotnie ryzykujecie... i tym razem mam dla was niełatwe zadanie... wyruszycie wraz ze mną w droge. Ja zmierzam do pewnego władcy, o którego czynach jest dość głośno i którego imieniem straszy się dzieci a wy będziecie mnie asekurować...

Tak więc w droge ruszyło siedem osób ponieważ Wodnik miał bzika na punkcie tej liczby. Uważał, że jeśli coś ma związek z "siudemką" to jest to dobry znak. Dlatego właśnie zarządał aby wyruszyło ich siedmioro, nie mniej nie więcej. Oprócz niego w drużynie tej było trzech rycerzy mistrzowsko władających mieczami, jeden z toporem o nieprzeciętnej sile, jeden o wzroku niczym elf z łukiem u boku a także był alchemik który znał się na medycynie i lecznictwie.

Wędrowali tak a Wodnika nie opuszczało uczucie, że są obserwowani. Cały czas odczówał na sobie czujś wzrok.

Minęła trzecia godzina ich podróży gdy na drodze ich pojawił się mroczny las wyglądający niczym jakaś puszcza nawiedzona przez demony. Oczywiście drużyna wejechała do lasu bez chwili namysłu. Ci z GTW byli nauczeni ryzyka, Wodnik zaś nie miał wyboru.

Ujechali jakieś pięćset metrów gdy coś nagle wypłoszyło ptactwo.

- Tam ktoś jest! Do broni kompanii - krzyknął łucznik z GTW i sięgał po łuk gdy strzała trafiła go w szyje. Natychmiast spadł z konia i stracił przytomność. Nikt jednak nie przejął się tym ani nie pomógł konającemu wojownikowi. A to dlatego, że szescu wojowników odpierało atak ponad sześćdziesięciu zbrojnych.
Walczyli dzielnie z przewagą przeciwnika, nie ustępując pola. Wojownik z toporem nazywany Ghotem rąbał przeciwników jak drwal rąbie drzewo. Pozostali z GTW walczyli z gracją, wykorzystując błędy przeciwnikówi dając śmiertelne ciosy. Wodnik zaś wykonywał śmiercionośne piruety a krew tryskała spod ostrza jego miecza. I wszystko byłoby dobrze gdyby kilku wojowników od atakujących nie zabrało łuków. Zmieniło to oblicze bitwy. GTW nie byli w stanie walczyć z przewagą wroga i unikać jeszcze strzał. Tak więc zostali zepchnięci na przegraną pozycje. Łucznicy ciskali zaś swe pociski bardzo precyzyjnie. Najpiuerw pewien rycerz walczący w pobliżu Wodnika został trafiony strzałą w mostek i z powodu momentalnego bólu zgiął się troche czego powodem było to, że nie obronił się od zabójczego cięcia mieczem. Kolejna strzała trafila Ghota prosto w łopatke ale ten walczył dalej nie zwracając uwagi na ból. Widząc to Wodnik zrozumiał, że jesli chcą wyjść z tego cało trzeba pozbyć się łuczników. Spojrzał więc w ich kierunku a było ich pięciu. Zrobił kilka dynamicznych skoków i był tuż przy nich. Wykonał piruet a po chwili głowa przeciwnika leżała u jego stup. Kolejny został pchnięty mieczem w brzuch, następny zaliczył poważne cięcie przez twarz a dwaj pozostali próbowali się bronić ale ostrze Wodnika i ich dosięgło. Bitwa trwała jeszcze kwadrans. Po stronie Wodnika zostały cztery osoby a u atakujących już tylko dwunastu. Jeden konny, który nie brał udziału w walce a się przyglądał podniusł ręke i dał znak reszcie aby się wycofali.
- Teraz uciekasz - rzekł Wodnik cały we krwi
- Bez obaw Wodniku jeszcze się spotkamy - wyrzekł konny
- To się chociaż przedstaw abym wiedział kogo szukać - odpowiedział Wodnik
- Jam jest eldzikos22 przysłany przez pana mego patryka9170 - rzekł z dumą w głosie
- Happysad... znajde was i powyrzynam co do jednego... - krzyknął z agresją w głosie Wodnik
- hahaha zobaczymy - zadrwił eldzikos po czym odjechał z resztą swojego oddziału

Wodnik podszedł do tych z GTW którzy przypłacili tą bitwe życiem a jeden wojownik rzekł:
- Panie co z twoimi oczami się stało? Zrobiły się żółte...
Wodnik naprawde dziwnie się czuł. Jakoś nieswojoi wyczówał, że coś dziwnego się wydarzy. Poza tym odczówał dziwne kłucie w głowie i wydawało się, że co jakiś czas ktoś coś mu szepce.

I w tym momęcie z drugiej strony wyjechało wielu konnych odzianych w piękne czarne zrbroje i pancerze. Na czele jechał jakiś długowłosy mężczyzna w czarnej pelerynie z kosą w dłoni.
- Do ataku - rzekł mężczyzna - nie brać jeńców
Konni wysunęli się do przodu w jednej lini potem każdy wycelował kopią w Wodnika i GTW i ruszył galopem w ich strone.
- To już po nas - rzekł Ghot

Czy to koniec Wodnika i GTW? Kim jest długowłosy mężczyzna? Czy coś lub ktoś ich ocali? Czy lider Wodnej straci życie szukając sojusznika?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:32, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Odcinek Szósty "dziwny kompan i mrok w karczmie"

Tak więc całe GTW stało czekając na to co się zaraz wydarzy. Zrozumnieli już, że nie ujrzą swych domów, swych rodzin a teraz są to ich ostatnie chwile życia. W umyśle pojawiło się pytanie: po co oni wogóle tu szli? po co się w to pakowali? Nagle wszyscy jednak spojrzeli na swego przywódce. Wodnik zrobił coś dziwnego. Osunął się na kolana a wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Czyżby wielki wódz się modlił? A może ten który nie raz stawał oko oko ze strachem juz nie wytrzymał? Czyżby Wodnik płakał? Żołnierze stali zmieszani a zarazem oddani do końca swemu panu widząc jego cierpienie.

Wodnik jednak zrobił coś dziwnego. Coś czego nie znał ale wiedział, że ma to zrobić. Wstał podpierając się na jednej ręce, drugą zaś wysunął do przodu i ułorzył palce w jakiś dziwny znak po czym wyszeptał swoła w jakimś dziwnym języku czego nikt z obecnych nie zrozumiał. Po chwili z jego dłoni, z pomiędzy palców strzelił promien niebieskiego światła, który powalił konnych. Wszyscy stali jak wryci a przywódca konnych nie wiedział co ma czynić. Wodnik zrobił kilka kroków do przodu po czym rzekł:
- lordzie_soth nie czyń głupstw! Przybywamy jako przyjaciele...
Człowiek nazwany lordem_soth zsiadł z konia po czym ruszył w strone Wodnika i GTW.
- Jako przyjaciele mówisz? To czemu zapuszczasz się na me ziemie i atakujesz mych ludzi?
- Przybywam bo szukam ludzi do sojuszu a o twych czynach jest głośno więc jesteś dobrym kandydatem. A twoi ludzie sami nas zaatakowali my się broniliśmy - odparł Wodnik07
- Tak, tak... niech ci będzie... - lord_soth stanął na chwilę bo dopiero teraz zwrócił uwage na to, że w koło jest pełno trupów Happysadu - Happysad widze was niepokoił, ale chyba go odpędziliście?
- Tak zaatakowało nas sześćdziesięciu zbrojnych pod wodzą eldzikosa22. Jednak jakoś udało nam się ich odpędzić chodź my także ponieśliśmy straty... - urwał Wodnik po czym starł z czoła krew spływającą mu na oczy. Sam już w końcu ne wiedział czy to jego własna krew czy kogoś kogo zabił.
- eldzikos22 przybył mnie oblężać ale zdziwił się gdy ujrzał mą armie przygotowaną na jego przybycie. Moi żołnierze cięli ich niemiłosiernie. Z trzech tysięcy zostało tylko około sześćdziesięciu. Gdybyś tylko widziałjak uciekali.. coś cudownego - lord_soth przerwał na chwile po czym z uśmiechem wrócił w myślach do tej jakżee radującej jego serce sytuacji -ale widząc to nie czekałem długo. Wezwałem kawalerie i ruszyłęm w pościg, jednak widzę nacięli się na was...
- tak jakoś wyszło - rzekł z kpiną w głosie Ghot
- A eldzikosa22 zabiliście? - rzekł soth po czym ściągnął kose z swych pleców i się na niej oparł
- Nie... on nie walczył tylko się przyglądał... a gdy zauważył, że nie mają szans dał znak aby się wycofać... my jednak nie mieliśmy sił aby ich gonić... - powiedział Wodnik z smutkiem w głosie
- I tak wiele już zrobiliście i chwała wam za to - mężczyzna odłożył kose po czym podszedł i podał dłoń Wodnikowi - od teraz jesteście naszymi przyjaciółmi...
- A przyłączysz się do nas i do Wodnej?
- Za silni nie jesteście ale może być i Wodna - odparł lord_soth
W Wodniku07 na chwile zawrzał gniew i znów dziwnie się poczuł ale jednak postarał się to opanować.
- Więc zapraszam was do mej skromnej posiadłości jako gospodarz tych ziem - zaproponował monarcha po czym kosą ściął głowe jednemu z poległych sił Happysadu jakby na pożegnanie.

Tak więc powędrowali wszyscy do zamku lorda_soth.
.........................................................................................................................................................................
Wodnikowi od czasu incydentu z armią lorda_soth coraz częściej zdarzały się nie kontrolowane sytuacje i coraz mnej panował nad gniewem. Wydawało się mu nawet, że jest odwrotnie i, że to gniew nad nim panuje. Czasem też wydawało mu się, że poprzez myśli nawiązuje z nim ktoś kontakt, aleuważał, że głupotą byłoby komukolwiek o tym mówić.
=====================================================================================================================
Kudlaty010 wkroczył więc do karczmy. Wiedział co ma robić i jakie jest jego zadanie. Wodnik jasno powiedział, że ma tam się wybrać w celu poszukiwania sojuszników a jeśli on by nie wrócił to ma go zastąpić na miejscu lidera.

Kudlaty jak zwykle odziany był na czarno. Gdy wszedł do środka wszystkie oczy utkwione zostały na nim, jak to najczęściej bywa gdy pojawi się ktos kogo tu nie było.
- Witajcie! - rzekł Kudlaty
- Witaj sojuszniku - odrzekł Marek_1234, po chwili powitała go także fidelis a po niej paru innych.

Tak więc formalności związane z powitaniem były załatwione, ale nikt się nie kwapił do rozmowy. Każdy siedział w ciszy a atmosfera była ponura. Słychać nawet było muchy latające po sali.

W pewnym momęcie do karczmy weszła a raczej wbiegła zakapturzona osoba. Na pierwszy rzut oka widać było, że jest to kobieta. Jej płaszcz miał brązowy kolor i był bogato zdobiony złotem. Kobieta ta skupiła na sobie zainteresowanie w karczmie.
- No co się wszyscy tak gapicie? Napije się tylko i już ruszam w droge... - rzekła nieznajoma

Kim jest ta kobieta? W jaką droge rusza? Co spotka Wodnika u lorda_soth?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:33, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Odcinke Siódmy "Przyjaciel czy wróg?"

Tak więc Wodnik07 i GTW wędrowali w towarzystwie lorda_soth i całej jego asysty do jego zamku. Droga to była mroczna, jak mroczny był to teren a także zawdzięczał on mroczną opinnie swemu władcy. Wędrowali tak kilka godzin przez bagna aż udało im się znaleść jakąś łąke więc zarządzono postój. Wszyscy się rozsiedli, odpoczywali, jedli i cieszyli każdą chwilą jak tylko mogli. Każdy zajęty był czymś a lord_soth właśnie rozłorzył się na trawie wygodnie i korzystał z promieni Słońca które słało w jego strone ich wiele. Jednak spokój ten zakłucił mu jeden z jego żołnierzy. Podszedł więc on i rzekł:
- Czarny panie [bo najwidoczniej tak lord_soth nakazał się tytułować] mogę prosić na słówko?...
- czego? nie widzisz, że odpoczywam? Daj mi spokój bo karzę cię wychłostać - rzekł oburzony soth
- Panie jednak nalegam - rzekł niewruszony wojownik
- Dobra, dobra juz ide... ah z wami nie można mieć nawet chwili spokoju... po co ja was trzymam... nawet gdybym chciał być dobry to się nie da, bo nie dacie chwili świętego spokoju...

Odeszli na obrzeża gdzie stało już trzech spośród socich* żołnierzy. Widocznie byli to oficerowie, bądź jeszcze wyższi rangą ponieważ cały ich strój i zdobienia o tym świadczyły.

- Witaj panie - zaczał pierwszy i się ukłonił - doszły nas słuchy, że ten cały Wodnik to zwykły łotr i bandyta. Nie jest żadnym wielkim władcą a to co nazywa swym królestwem można raczej nazwać ruiną. Wogóle to może jakiś czarnoksiężnik, widziałeś przecież panie co uczynił z naszymi konnymi.
- A ta jego banda nie wiele lepsza - kontynuował drugi - przecież jak siedmioro mogło dać sobie rade z sześćdziesięcioma. Widać, że to typy spod ciemnej gwiazdy i od dziecka musieli pewnie walczyć o życie.
- Więc ich zabijmy! - rzekł trzeci - prawda panie?
- Tak... zabijmy ich... - odrzekł lord_soth po czym zatrzymał się na chwile by znów kontynuować - ale ich wodza zostawcie.
- Niech więc będzie jak chcesz panie - odparł pierwszy z oficerów - powie się, że wysyłamy posłańca który ma sprawić aby zastało nas królewskie powitanie, a tak naprawde zbiorą wojsko, które nimi się zajmie.
- Tak nie można ich lekcewarzyć - rzekł drugi z oficerów - udowodnili już, że są silni.
- A nie mądrzej byłoby też zabić Wodnika? - wtrącił trzeci - to jakiś szaman i szarlatan, moze poważnie namieszać.
- Czy mi się wydaje czy próbujesz Kersusie kwestionować me zdanie? Uwierz mi, że takich jak ty jest wielu, więc nikt nie będzie płakał po tobie - Czarny pan spojrzał mu prosto w oczy a Kersus zbladł i oblał się zimnym potem po czym ukłonił się i rzekł:
- Wybacz wszechmocny.

lord_soth zawinął peleryne i się od niego odwrócił po czym powiedział: niech się tak stanie. Poślijcie posłańca dzięki któremu godnie nas powitają - po czym usmiechnął się w taki sposób jakiego bali się nawet jego najbliżsi toważysze broni.

Tak więc się stało. Ruszyli w droge a po paru godzinach w oddalizdawało się, że na horyzoncie widnieje zarys zamku. I rzeczywiście musiał tam być zamek bo na ten widok żołnierze szemrali z podnieceniem. Mozliwe, że po części było to też spowodowane widokiem ćwierćtysięcznej armii kroczącej im na spotkanie. Każdy był ciekaw w jakim celu armia ta wyszła im na spotkanie, ponieważ nigdy tak się nie działo.

Wodnika też to zaskoczyło więc zwolnił troche odłączając się od GTW i podjechał do lorda_soth dosiadającego wielkiego czarnego rumaka w zbroi tak nieprzeniknionej niczym noc. Już miał zadać pytanie gdy poczuł straszny bół u nasady czaszk a świat w koło zaczął wirować po czym stracił przytomność.

Gdy się ocknął był już w zamku a raczej na murach zamku, skąd widać było okolice. Chciał wstać ale zdał sobie sprawe, że jest przykuty do jakiejś wielkiej skrzyni. Próbował wyszarpnąć zamek i odziwo nikt nie zwrócił na to uwagi. Jak to możliwe aby nikt nie interesował się jeńcem? Rozejrzał się więc w około i w końcu to zrozumiał. To wszystko było dziwne. Wszyscy biegali w tą i spowrotem, panował chaos, i najwidoczniej zapowiadało się na walke. Starał się więc uwolnić bo jeśli tu zostanie to może zginąć na polu bitwy jeśli zaś przeżyje to jego szanse także za dobrze nie wyglądają. Jeśli lord_soth się obroni to on albo zostanie stracony bądź nadal będzie więźniem. Ale to zależy od tego w jakim celu został pojmany. Jeśli jednak agresor zwycięży to jego sytuacja przedstawia się prawie identycznie tyle, że kto inny będzie go więził. Zaczął więc walczyć z kajdanai i nie zwrócił nawet uwagi, że ktoś nad nim stoi. Był to lord_soth w czarnej zbroi, z czarną peleryna powiewającą na wietrze a w dłoni trzymał swą kose. W tej chwili jego twarz nie okazywała żadnych uczuć tylko przyglądała mu się podejrzanie.

- Czyżbyś przyszedł mnie zabić? - rzekł Wodnik07?

Czy lord_soth zabije Wodnika07? Co sie dalej wydarzy?


soci* żołnierze - czyli żołnierze lorda_soth


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodnik07
Super Administrator



Dołączył: 07 Lut 2009
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: biorę pomysły?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:33, 14 Kwi 2009    Temat postu:

Odcinek Ósmy pt: "Z wroga do przyjaciela"

Lord_soth wykonał zamach kosą po czym odciął kajdany, którymi Wodnik07 był skrępowany a następnie padł na kolana wypuścił kose z dłoni która uderzyła z trzaskiem następnie wyrzekł słowa które kierowane były do Wodnika:

- Uciekaj jesteś wolny!

Wodnik wstał, podszedł do wieszaka na którym wisiał jego miecz w pochwie a następnie stanął naprzeciw klęczącemu władcy, którego twarz ukryta była w dłoniach a dłonie przykryte były długimi włosami. Rzekł więc do niego Wodnik:

- Nie mam zamiaru uciekać. Jestem tutaj nie ważne czy jako jeniec czy jako gość ale zamierzam bronić tego miejsca.

Soth nie wierzył własnym uszą. Podniósł głowę po czym chwile patrzył na Wodnika a potem powiedział:

- Dlaczego to robisz? Dlaczego chcesz mi pomóc? Wyrządziłęm ci przecież tyle krzywd. Nie rozumniem cię!

Wodnik tylko się uśmiechnął po czym wydobył swój miecz z pochwy i uniósł go w iście królewskim geście a następnie zwrócił sie do sotha:

- Do boju! Pokarzmy tym niegodziwcą gdzie ich miejsce.

Zapewne każdy z jego wrogów który by go zobaczył w tej chwili by się przeląkł. Jego postawa była groźna i pewna. Widać było, że będzie gotów walczyć na całego. Także jego miecz wyglądał przerażająco. Stal z której był wykonany wydawała się taka chłodna a wręcz lodowata. Gdy się na niego spojrzało w tej chwili to dostawało się gęsiej skórki a przez kark przechodzil zimny dreszcz. Oręż to był piękny. Piękno swoje zaś zawdzięczał prostocie i dbałości wykonania. W świetle wydawał się jakby był wykonany z srebra.

Po chwili nadbiegło kilku socich żołnierzy w czarnych zbrojach z swoimi hełmami przez które widać było jedynie oczy i usta a także z wielkimi okrągłymi tarczami i około trzy metrowymi włóczniami. Odrazu gdy nadbiegli dwóch zwróciło się do sotha:

- Panie nic ci nie jest?

- Nic - rzekł oburzony lord_soth po czym zwrócił się do Wodnika07 - tak więc liderze idziemy wsławić się na polu bitwy?

- Oczywiście - odrzekł Wodnik - niech dzień ten rozsławi lorda_soth, Wodnika07 i Wodną!

Zbiegli po schodach murów obronnych i ich oczom ukazała się polana na której kilka tysięcy żołnierzy zmagało się ze sobą.

- Wodniku patrz tam są tarany - rzekł soth - grupa która je asekuruje nie jest za duża więc może się sprawdzimy?

Wodnik skinął tylko głową a oboje gnali już w kierunku machin oblężniczych wroga.

I rzeczywiście nie była to za duża grupka chociaż żadko się zdarzało by dwóch wojowników atakowało dwudziestu konnych w otoczeniu trzydziestu pieszych i dziesięciu taranów. Jednak Wodnik i lord_soth byli "szaleńcami" którzy kochają walke jak wielu ich nazywało i walka w dwójke przeciw tej grupce była dla nich okazją aby się sprawdzić.

Na począdku ruszyli ku nim konni. Lord_soth nie miał problemu aby zadać cios ponieważ znał różne sztuki walki. Więc gdy konny mknął ku niemu wykonał salto dzięki któremu wskoczył na siodło i podciął kark zaskoczonemu rycerzowi. Wodnik zrzucił konnego atakując z doskoku. Oboje więć posiadali już wierzchowce dlatego było im łatwiej. Na dodatek Wodnik07 podniósł z ziemi dwie włócznie które zabrał dwóm nieboszczykom, którzy i tak nie będą mieli z nich pozytku. Jedną podał sothowi a następnie jadąc ramie w ramie razili konnice wroga która nie była w stanie ich dosięgnąć bo walczyła za pomocą mieczy. Walka ta bardziej wyglądała jak pościg kota za myszą a Wodnik z sothem wybili tym sposobem także pieszych i osoby prowadzące tarany. Gdy cała grupka była martwa oboje zsiedli z koni. Lord_soth przyglądał się taranom a Wodnik poległym. Po chwili zadał pytanie:

- socie cóż to za armia? I czemu tak dziwnie wygląda?

- To rycerze HAPPYSADU. A wyglądają tak ponieważ to ich barwy wojenne. Gdy szykują się na walke malują sobie jedną połowe twarzy na biało drugą zaś na czarno...

- To czemu niby armia eldzikosa22 na którą się natknęliśmy nie była pomalowana w taki sposób? - zapytał Wodnik07

- Pewnie dlatego, że gdy zostali rozbici i gdy uciekali nie chcieli zostać rozpoznani i pościerali sobie te maski. Bo jeszcze walcząc z nami je mieli.... - odrzekł lord_soth

- Pewnie tak - rzekł Wodnik wsiadając na konia - chodźmy walczyć puki pora, na rozmowe zawsze znajdzie się czas.

I ruszyli a walka zdawała się już być przesądzona. Armia Happysadu widząc strate swych machin podpadła na duchu i padała pod naporem obrońców. Lider Happysadu który dowodził tą armią - patryk9170 miał zamiar odjeżdżać jako wielki zdobywca a odjedzie raczej jako wielki przegrany. W porę jednak to zauważył i postanowił wracać do ojczyzny. Armia Happysadu pierzchała więc w popłochu z pola bitwy, lord_soth zaś nie kazał wysyłać za nimi pościgu, wolał bowiem aby cały sojusz Happysad dowiedział sie jak straszne są jego mury dla tych, którzy chcą je zdobyć. Wysłał więc jedynie kilku zwiadowców, którzy mieli dopilnować tego gdzie uciekinierzy zmierzają.

Po jakimś czasie wrócił jeden i przekazał takie informacje:
- Panie armia Happysadu pod dowódstwem patryka9170 uciekała ile sił w nogach ale stało się coś niespodziewanego. Jakaś inna armia która nie wiem skąd się wzięła stanęła na przeciw nim a potem prawie wszystkich wycięła. Uciekło zapewne jedynie kilkunastu niedobitków. Najgorsze jest jednak to, że ta ramia tu ktoczy....
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[W międzyczasie w zamku Kudlatego010]

- Witajcie! Zebrałem tu całą Wodną a przynajmniej tych którzy mogli tu przybyć.....

- A gdzie Wodnik07? - wtrącił się Nowy_666

- Właśnie? - rzekł Marek_1234

- I dlatego was tu zwołałem... dajcie dokończyć.... - odparł Kudlaty010

- Ale czy nic mu nie jest - wtrąciła pytanie fidelis

- Nie wraca od jakiegoś czasu... I może to juz czas aby wybrać godnego następce - rzekł lampart97

- Nie! - rzekł stanowczo Qdi - Bądźmy dobrej myśli.... Wezwałem was po to aby wspólnie uradzić co robimy? Wysyłamy ekipę ratunkową czy atakujemy sotha? Ma armia wraca od ziiziiego z Happy więc będe gotów....

I zapadła długa chwila milczenia....

Cóż za armia kroczy ku twierdzy lorda_soth? Czy i ten atak odeprą? Co uradzi rada zebrana przez Kudlatego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.theomachia.fora.pl Strona Główna :: Odpadki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
     www.theomachia.fora.pl: Graj by zwyciężać, zwyciężaj by grać!     
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media
Regulamin